Św. Andrzej Bobola - szeregowy jezuita

Bracia i Siostry!

W maju w Polsce odbywają się liczne uroczystości religijne. Czczona jest Najświętsza Maryja Panna jako Królowa Polski na Jasnej Górze, jako Matka Łaskawa w Warszawie, jako Matka Sprawiedliwości Społecznej w Piekarach, jako Radosna Patronka Przyrody Polskiej w Secyminie-Nowinach, na terenie Puszczy Kampinoskiej. Są też odpusty świętych: Stanisława w Krakowie i Andrzeja Soboli w Warszawie.

Odpust św. Andrzeja Boboli, którego relikwie znajdują się u księży Jezuitów na Rakowieckiej, w Warszawie, przypada 16 maja, ale obchodzimy go zawsze w najbliższy piątek i sobotę po dniu 16 maja. W piątek uroczystości odbywają się po stronie praskiej. Rozpoczynają się przy Pomniku Kościuszkowców i kończą w katedrze praskiej. W sobotę, w lewobrzeżnej Warszawie ceremonie rozpoczynają się odśpiewaniem ,,Litanii Loretańskiej” na Placu Traugutta pod Cytadelą. Po procesyjnym przeniesieniu relikwii na Rynek Nowego Miasta ma miejsce celebra Mszy św. z udziałem biskupów z całej metropolii warszawskiej, a także zaproszonych gości. Gorąco zachęcam wszystkich wiernych do wzięcia udziału w tym uczczeniu Męczennika - naszego Patrona. Szczególne zaproszenie kieruję do zgromadzeń zakonnych i do stowarzyszeń i ruchów kościelnych.

Kim był św. Andrzej Bobola? Urodził się w roku 1591 koło Sanoka, a zamęczony został w Janowie Poleskim 16 maja 1657 roku. Wykształcony solidnie, ale nie naukowiec. Przerzucany z jednej placówki na drugą, szedł posłusznie jako zakonnik pomny na ślub posłuszeństwa, ale także jako szczery apostoł, któremu nie zależy ani na wygodzie, ani chwale osobistej. Można powiedzieć: szeregowy jezuita. Jeszcze sam nie skończył całego kursu studiów przewidzianych przez zakon, a już - co było powszechną praktyką - nauczał w szkołach dla chłopców w Pułtusku, w Braniewie, w Płocku, w Warszawie. Przede wszystkim jednak był kaznodzieją i misjonarzem. Zapewne najlepiej czuł się w Wilnie, gdzie na jego kazania przychodziły tłumy. Miał dar przekonywania. Bardziej jeszcze lgnęli do niego prości ludzie na Polesiu, dla których był misjonarzem.

Jaką pracę podejmował ówczesny misjonarz? A więc wędrował po wsiach, czasem ktoś podwiózł go wiejską furmanką, a czasem jakimś czółnem po rozległych jeziorach. Po przyjeździe do wsi rozpoczynał katechizację wszystkich mieszkańców, nie tylko dzieci, ale i dorosłych, ponieważ niewiedza religijna była wielka. Potem udzielał sakramentów, zaczynając od chrztu. Dawniej ochrzczonych spowiadał i udzielał im Komunii św. Łączył pary małżeńskie. Modlił się na cmentarzach nad grobami zmarłych. Praca ks. Andrzeja Boboli, jego metoda, polegała na nawracaniu z pogaństwa siłą argumentów. Nie było żadnego wabienia, żadnych sztuczek. Serca jednała siła wiary w zbawienie przez Jezusa Chrystusa. Niewątpliwie, wśród nawracanych na katolicyzm nie brakowało także ochrzczonych w prawosławiu.

Ks. Andrzej Bobola został okrutnie zamordowany przez Kozaków. Wyznanie wówczas bardzo mocno łączono z narodowością, więc określone siły polityczne wynajęły watahę Kozaków dla likwidacji misjonarzy katolickich. Męczeństwo było okrutne, wyrafinowane. Misjonarza dopadli na drodze leśnej i rozpoczęli męczarnie. Potem zawlekli go do Janowa, położyli na stole rzeźnickim i odzierali ze skóry. Może pastwiliby się dłużej, ale na wieść o nadciągającym oddziale polskich żołnierzy dobili ofiarę szablą i uciekli. Lubowano się wtedy w okrucieństwach. Kto czytał „Ogniem i mieczem” oraz „Potop” lub oglądał filmy, uświadamia sobie, jak niska była cena życia, jak niemiłosierne były sumienia.

Ciało męczennika złożono w trumnie z napisem „Andreas Bobola” i pochowano w grobowcu, który stanowiło podpiwniczenie kościoła. Można powiedzieć, że święty Andrzej znów wszedł do szeregu. Męczeństwo nie było wówczas czymś niezwykłym. Zabitych kapłanów i zakonników jezuici, dominikanie i karmelici liczyli dziesiątki, a więc nikt się zbytnio nie przejmował jeszcze jedną śmiercią.

A jednak św. Andrzej wyszedł z szeregu. Jak to się stało? Po 40 latach ks. Andrzej ukazał się we śnie przełożonemu domu i kazał odszukać swoje zwłoki. Po długich poszukiwaniach odnaleziono trumnę z napisem „Andreas Bobola”, a po jej otwarciu zobaczono ciało ks. Andrzeja jakby wczoraj umęczone. To wywołało wielki rozgłos i cześć dla Męczennika. Trwało to długo, a ciało wędrowało do innych miejscowości. Najdłużej spoczywało w Połocku, bo aż do czasów bolszewickich. Wówczas to zostało przewiezione do Instytutu Anatomii w Moskwie, gdzie poddano je badaniom. Bolszewicy trochę się bali, a trochę lekceważyli. Był głód i negocjacje z Watykanem dawały szansę poprawy sytuacji. W rezultacie rząd radziecki zgodził się na przewiezienie ciała do Rzymu. Przewieziono trumnę przez Morze Czarne do Brindisi i do Rzymu. Tu w roku 1938 Andrzej Bobola został ogłoszony świętym. Nastąpił tryumfalny powrót do Polski. Pociąg z relikwiami zatrzymywał się na stacjach poza Polską, a w Polsce - w Katowicach, w Łodzi i w Warszawie. Wielkiego Polaka-Apostoła witał prezydent Mościcki.

Czego uczy nas dziś św. Andrzej? Uczy, jak ciekawe jest życie apostoła. Biedni są ci, co na argumenty rozumu odpowiadają argumentem siły, miecza, mordu. Św. Andrzej uczy apostolstwa, które dziś tak często i ochoczo podejmują świeccy. Apostolstwo to niesienie prawdy wiary wytrwale i z ufnością. Apostolstwo może zakończyć się męczeństwem, a męczeństwo to nie tylko tortury, ale i znoszenie cierpień, które nie są znaczone krwią. Świętość często przeplata się ze zwyczajnością, ze słabością i grzechem. Apostołem jest ten, kto nie boi się wkraczać na obszar panowania grzechu, aby przypomnieć ludziom i światu, że potrzebna jest nade wszystko miłość.

13 maja 2001 r.

Źródło: Józef Kardynał Glemp, Prymas Polski, Ściśle duszpasterskie. Wybór audycji radiowych (2001-2002), Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 2002.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz